Dzień 21 listopada 2021 r. był dla mnie zarówno ekscytujący, jak i przerażający. To właśnie wtedy wyruszałam w podróż do Irlandii na kurs językowy i dydaktyczny. Z jednej strony byłam zadowolona z faktu, że poznam nowe, nieznane, z drugiej strony czułam strach przed tym nowym i nieznanym.
To była niedziela, do mojego pokoiku trafiłam wieczorem. Mały, ale pięknie urządzony. Rozpakowałam się i zaczęłam planować swoją podróż do szkoły w dniu następnym. Możliwości było sporo, ja wybrałam jazdę pociągiem. W Dublinie podróżować można autobusem, tramwajem lub właśnie pociągiem. Pociąg ma tylko jedną linię, tramwaj dwie, czerwoną i zieloną, natomiast autobusów jest bardzo dużo 😊. Miłym zaskoczeniem dla mnie była częstotliwość, z jaką one jeździły (autobusy w dni powszednie co 8 minut). Podsumowując, nie miałam żadnych problemów z poruszaniem się po mieście.
Pierwszy tydzień był to mój udział w „Intensywnym kursie języka angielskiego i CLIL dla nauczycieli”. Moja grupa liczyła dziewięć osób, troje nauczycieli z Holandii, dwie nauczycielki z Francji, dwie z Portugalii, jedna z Hiszpanii i ja z Polski (w żadnej grupie nie było nauczyciela z Polski). Początki były dla mnie trudne, nie miałam innej możliwości, jak mówić w języku angielskim. Szybko przekonałam się, że sytuacja, w której się znalazłam (brak drugiej osoby mówiącej po polsku), umożliwiła intensywną naukę języka. Po kilku takich dniach moje myśli też były w tym języku 😊.Większość czasu w trakcie kursu była poświęcona poznawaniu angielskiego. Ostatnią godzinę zajęć przeznaczono na metody i zasady planowania lekcji CLIL, opracowywanie materiałów oraz integrację treści i nauczania języka.
W kolejnym tygodniu mierzyłam się z drugim kursem: „Techniki teatralne: rozwijanie umiejętności wyrażania siebie, komunikacji i umiejętności społecznych dla wszystkich uczniów”. Oprócz kursu zmieniła się też grupa, tym razem było nas tylko siedem osób, po dwie nauczycielki z Portugalii i Grecji, jedna z Estonii, jeden nauczyciel z Czech (aczkolwiek był to Australijczyk) oraz ja z Polski (znów jedyna Polka). Początkowo zastanawiałam się, czy ja, ścisłowiec (chemia, matematyka, fizyka), znajdę tu dla siebie coś przydatnego na moje lekcje. Miłym dla mnie zaskoczeniem był pierwszy dzień, po którym miałam już pomysły na lekcje z moimi uczniami. Każdy kolejny dzień stanowił dla mnie inspirację, a na zakończenie kursu już wiedziałam, że był on zdecydowanie dla mnie.
Kursy oczywiście były dla mnie bardzo ważne i inspirujące, ale równie istotne okazały się rozmowy z nauczycielami z innych krajów. Podczas nich wymienialiśmy się doświadczeniem, spostrzeżeniami. Przekonałam się, że oni też borykają się z podobnymi problemami w szkolnictwie co my, choćby liczebność klas.
Wyjazd do tak pięknego kraju to oczywiście nie tylko nauka, ale również zwiedzanie i poznawanie nowych zakątków. Już pierwszego dnia kursu po zajęciach udaliśmy się z grupą na piesze zwiedzanie miasta z przewodnikiem. W kolejne dni poznawałam Dublin, jego muzea w towarzystwie grupy nauczycieli z Francji. Duże wrażenie zrobił na mnie EPIC, gdzie poznałam trochę historii Irlandii. Zwiedzając to muzeum, należy przygotować sobie sporo czasu.
W kolejnym tygodniu byłam w Bibliotece Trinity College, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Okazuje się, że Long Room, czyli Długi Pokój, zainspirował twórców „Gwiezdnych wojen”, pracujących nad biblioteką Jedi w „Ataku klonów”. Choć Lucas oficjalnie nie przyznaje się do tego, skąd czerpano inspiracje, jednak podobieństwo jest zauważalne na pierwszy rzut oka. Nie jest to tak duża przestrzeń do zwiedzania jak EPIC, jednak i tu spędziłam trochę czasu. Od zawsze uwielbiam biblioteki, zapach książek, a ta miała tak specyficzny klimat, że ciężko było wyjść.
W sobotę udałam się na zorganizowaną przez szkołę wycieczkę do Glendalough, dziewięciowiecznej osady zakonników. Wyjazd wraz z przewodnikiem rozpoczęliśmy spod szkoły. Pierwszym przystankiem była osada, następnie wspaniałe jeziora. Piękne widoki uwieczniłam oczywiście na fotografiach. Na koniec pojechaliśmy do Hollywood 😊. Jest to mała wioska otoczona lasem z ostrokrzewu (Holly – ostrokrzew). Tu mieliśmy przystanek na posiłek. Do Dublina wróciliśmy późnym popołudniem.
W niedzielę była samotna wycieczka na półwysep Howth, na którą udałam się pociągiem. Otoczenie i krajobraz zrobiły na mnie ogromne wrażenie. W drodze na klif spotkałam grupę osób skaczących ze skał do wody, a moja pierwsza myśl była taka, że tego jeszcze nie próbowałam 😊. To był dzień, kiedy odbyłam mój najdłuższy spacer (obeszłam cały półwysep). Do pokoju wróciłam zmęczona, z bólem nóg i kręgosłupa, jednak bardzo zadowolona.
Do domu przyjechałam z naładowanymi bateriami, pełna pomysłów. Teraz czekam na możliwość nauki stacjonarnej, aby sprawdzić, czy to, co sprawiło mi tyle frajdy, tak samo odbiorą moi uczniowie.
Małgorzata Krac